Prof. dr hab. Wojciech Morawski
POCZTOWA KASA OSZCZĘDNOŚCI
Pomysł wykorzystania sieci placówek pocztowych do gromadzenia drobnych oszczędności narodził
się w Wielkiej Brytanii w 1861 roku. Z czasem inne państwa zaczęły naśladować wzór brytyjski.
W 1886 roku podobna kasa powstała w Kanadzie, w 1870 w Belgii, w 1872 we Francji, w 1875
w Japonii itd. W 1883 roku Georg Coch zorganizował w Wiedniu K.u.K. Österreichische
Postsparkasse, która jako instytucja państwowa podlegała Ministerstwu Handlu. Na ziemiach
polskich jedynie w Galicji działała Postsparkasse. Wprawdzie w 1889 roku podobną instytucję
utworzono w Rosji, ale jej działalność nie objęła Królestwa Polskiego.
Österreichische Postsparkasse finansowo była zintegrowana z budżetem państwa. Tworząc
podobną instytucję w Drugiej Rzeczypospolitej, wykorzystano właśnie wzory austriackie. Już
podczas pierwszej wojny światowej utworzenie polskiej instytucji tego typu stało się obsesją
Huberta Ignacego Lindego (1867–1926). Ten potomek galicyjskiej rodziny ziemiańskiej,
stryjeczny wnuk Bogusława Lindego, twórcy słownika języka polskiego, był urzędnikiem poczty
austriackiej. W 1918 roku zaproponował premierowi Jędrzejowi Moraczewskiemu utworzenie na
wzór austriacki Polskiego Banku Czekowego. Ten wyraził zgodę, zmienił tylko nazwę na
Pocztowa Kasa Oszczędności.
Dekret naczelnika państwa z 7 lutego 1919 roku ustanawiał Pocztową Kasę Oszczędności.
Rada Ministrów zleciła jej zorganizowanie Lindemu, który równocześnie był ministrem poczt
i telegrafów. Ta unia personalna zadecydowała o podległości PKO temu właśnie resortowi.
Poważną wadą dekretu z 1919 roku był brak osobowości prawnej PKO, tę wadę usunięto
dopiero ustawą z 1920 roku. Wprowadziła ona funkcję prezesa oraz Komitet Dyrekcyjny, w 1924
roku przekształcony w Radę Zawiadowczą. Zasiadało w niej sześć osób: dwie mianowane przez
sejm, dwie przez ministra skarbu i po jednej przez ministra poczt i telegrafów oraz ministra
przemysłu i handlu. Prezesa wyznaczał prezydent na wniosek ministra skarbu. Z czasem wpływy
tego resortu jeszcze wzrosły. W 1928 roku w banku pojawiła się nowa funkcja – delegat
Ministerstwa Skarbu.
Pierwszym prezesem PKO był Hubert Ignacy Linde, w 1923 roku dzierżący ponadto tekę
ministra skarbu w rządzie Wincentego Witosa. W 1925 roku musiał odejść ze stanowiska
w związku z wykryciem przez NIK nieprawidłowości w PKO. Jak się wydaje, twórcą afery był
brat Huberta Marian, jemu można co najwyżej zarzucić lekkomyślność. W trakcie procesu Linde
odpowiadał z wolnej stopy. W 1926 roku w drodze do sądu został zastrzelony na ulicy przez
sierżanta WP Wacława Trzmielowskiego. Sąd pośmiertnie uniewinnił Lindego.
DZIAŁALNOŚĆ PKO
Podstawową formą działalności PKO było przyjmowanie wkładów na książeczki
oszczędnościowe i rachunki czekowe. Pierwsze lata były trudne – w kraju szalała bowiem
inflacja, która skutecznie zniechęcała do oszczędzania. Stopy procentowe nie nadążały, czyli
faktycznie były ujemne. W takiej sytuacji oszczędzanie nie miało większego sensu. Mimo to
PKO, kierując swoją ofertę do innej klienteli niż banki komercyjne, gromadziła pewne
oszczędności. Ponieważ szybko traciły one na wartości, kasa starała się zabezpieczać przed
stratami, np. kupując nieruchomości. To właśnie lekkomyślne inwestycje w nieruchomości
zainteresowały potem NIK. Toczył się też spór o to, jak zgromadzone środki powinny być
wykorzystywane. Linde chciał lokować je w bankach komercyjnych. Ministerstwo Skarbu
uważało, że PKO, jako instytucja państwowa, powinna lokować swoje zasoby w państwowej
instytucji emisyjnej – Polskiej Krajowej Kasie Pożyczkowej. Spór toczył się całymi latami i w
czasach inflacji nie doczekał się jednoznacznego rozstrzygnięcia.
Nowy etap w dziejach PKO rozpoczął się w okresie reform Władysława Grabskiego. Stabilizacja
waluty oznaczała urealnienie stóp procentowych i zwiększyła atrakcyjność oszczędzania.
Równocześnie kasa zajęła ważne miejsce w planach premiera, zwolennika liberalizmu
gospodarczego. Były to poglądy zgodne z tendencjami panującymi w latach dwudziestych w całej
Europie. Premier zdawał sobie sprawę z tego, że polski kapitał został zniszczony przez wojnę
i powojenną inflację. Nadzieję na odbudowę gospodarki wiązał z napływem do kraju kapitału
zagranicznego. Pomostem dla niego powinny być banki komercyjne, które, wsparte przez kapitał
zagraniczny, powinny zapewnić kredyt krótkoterminowy. Państwo natomiast poprzez własne banki
powinno zapewnić kredyt długoterminowy, inwestycyjny. Dlatego w planach premiera było też
miejsce dla silnego sektora państwowego w bankowości. Grabski chciał go oprzeć na trzech
dużych instytucjach: istniejącym od 1919 roku Państwowym Banku Rolnym, Pocztowej Kasie
Oszczędności i nowo utworzonym Banku Gospodarstwa Krajowego. Wszystkie trzeba postrzegać
jako system naczyń połączonych. PKO miała gromadzić wkłady i lokować je w papierach
państwowych, te z kolei zapewniały BGK i PBR środki na realizację ich zadań. Papiery były
oprocentowane nieco wyżej niż wkłady i stąd brały się zyski PKO.
W kwestii oszczędzania PKO rozwijała szeroką akcję propagandową i zachęcała do tego na
różne sposoby. Poza zwykłymi książeczkami oszczędnościowymi stosowano książeczki
premiowe, które nagradzały systematyczne oszczędzanie. W połowie lat trzydziestych regulacje
w tej sprawie wyglądały tak, że każdy, kto przez 9,5 roku systematycznie odkładał co najmniej po
8 zł miesięcznie, otrzymywał jednorazową premię w wysokości 1000 zł. W roku szkolnym
1934/1935 zainicjowano utworzenie Szkolnych Kas Oszczędności. Uczniowie mogli gromadzić
wkłady do wysokości 100 zł, przy czym nacisk był położony nie tyle na wysokość wkładu, ile na
systematyczność oszczędzania. W 1929 roku wprowadzono specjalny rodzaj książeczek
prezydenckich dla chrzestnych dzieci prezydenta. Rodzice, którzy mieli siódme dziecko, mogli
zwrócić się do głowy państwa o to, by zgodziła się być ojcem chrzestnym. Prezydent godził się,
a przy okazji fundował chrześniakowi książeczkę PKO z wkładem 50 zł. Odrębną kategorię
stanowiły wkłady ulokowane przez Polonię w obcych walutach podczas inflacji. Po stabilizacji
walutowej zwaloryzowano je po kursie korzystnym dla klientów, potem stanowiły one odrębną
kategorię książeczek zwaloryzowanych. PKO szczególną wagę przykładała do propagowania
oszczędzania wśród młodzieży. Wydawano czasopismo „Młody Obywatel”, próbowano też
ustanowić 31 października Dniem Oszczędności.
ROZWÓJ
Akcja oszczędnościowa mogła osiągnąć szerszy wymiar po stabilizacji walutowej. To
oczywiste, bowiem jeśli ludzie mieli oszczędzać, to musieli mieć pewność, że pieniądz nie straci
na wartości. Złoty, którego kurs Grabski ustalił na 5,18 za dolara, latem 1925 roku załamał się
jednak, a jego cena wynosiła ok. 8 zł za dolara. Potem udało się go ustabilizować, ale w 1927
roku, w ramach tzw. drugiej stabilizacji, został oficjalnie zdewaluowany do tego właśnie
poziomu. Opinia publiczna obawiała się kolejnych dewaluacji. Te już nie nastąpiły, parytet
z 1927 roku utrzymał się aż do wybuchu wojny, jednak z obawami ludzi należało się liczyć.
Dlatego PKO wprowadziła kolejny rodzaj książeczek, w których wkłady były nominowane
w „złotych w złocie”. Oznaczało to, że w przypadku dalszych dewaluacji te wkłady zostaną
zwaloryzowane według parytetu złota z 1927 roku. Za ten przywilej trzeba było jednak płacić.
Książeczki na „złote w złocie” były oprocentowane o 1 proc. niżej niż zwykłe.
W czasach inflacji oprocentowanie było zdecydowanie ujemne i nie wyrównywało inflacji.
W 1922 roku ustalono je na 4 proc. Do lata 1923 roku wzrosło do 9 proc. Po stabilizacji sytuacja
się odwróciła. W 1926 roku oprocentowanie obniżono do 8 proc., w 1927 do 7 proc., w 1928 do
6 proc. (i 5 proc. dla „złotych w złocie”). W 1929 roku podniesiono je odpowiednio do 7 proc. i 6
proc., ale potem, podczas kryzysu i w latach trzydziestych, systematycznie obniżano: do 5 proc.
w 1932, 4 proc. w 1933, 3,5 proc. w 1937 i 3 proc. w 1938 roku. Wkłady, które w 1924 roku
wynosiły zaledwie 50 mln zł, wzrosły do 383 mln w 1929 roku, 881 mln w 1935 i 1094 mln zł
w 1938. Wielki kryzys nie przerwał tego wzrostu, natomiast napięcia polityczne z jesieni 1938
roku doprowadziły do paniki, w wyniku której wkłady w marcu 1939 roku spadły do 985 mln zł.
W 1938 roku liczba książeczek oszczędnościowych wszystkich rodzajów osiągnęła 3,4 mln.
Systematycznie wzrastał też udział PKO w całości wkładów w bankowości polskiej: z 9,2 proc.
w 1924, 14,6 proc. w 1929 do 29,8 proc. w 1938 roku. Poważnym konkurentem dla PKO
okazały się samorządowe komunalne kasy oszczędności (KKO), ale PKO utrzymała pozycję
lidera.
„PEWNOŚĆ I ZAUFANIE”
Po dymisji Lindego na czele PKO stanął Emil Schmidt, który był dość nijaki. Jak
scharakteryzował go jego następca Henryk Gruber: Schmidt jako rutynowy urzędnik chciał, by
PKO była urzędem. Gruber był postacią o wiele barwniejszą i ważną w obozie piłsudczykowskim.
Przed pierwszą wojną światową robił karierę w austriackich towarzystwach ubezpieczeniowych.
Podczas wojny wstąpił do Legionów, walczył w bitwie pod Kostiuchnówką. W listopadzie 1918
roku brał udział w rozbrajaniu Niemców, w mundurze legionisty przejmował Zamek Królewski
w Warszawie. Potem nadzorował towarzystwa ubezpieczeniowe w imieniu Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych. W 1920 roku ponownie służył w wojsku, potem brał udział w rokowaniach
z Niemcami na temat podziału Górnego Ślaska. Wiosną 1928 roku stanął na czele PKO i uczynił
z niej jedną z czołowych instytucji finansowych Drugiej Rzeczypospolitej. Był autorem sloganu
reklamowego „Pewność i zaufanie”. Za jego sprawą PKO zaangażowała się w program
masowych ludowych ubezpieczeń na życie. W 1929 roku Gruber zainicjował utworzenie
kolejnego banku państwowego, Polskiej Kasy Opieki SA. Instytucja ta, choć miała formę spółki
akcyjnej, była własnością pozostałych banków państwowych, a Gruber został jej prezesem.
Celem nowego banku była obsługa finansowa Polonii. Unia personalna obu banków PKO
utrzymała się do 1939 roku.
PKO korzystała z usług ok. 4 tys. placówek poczty, a pracownicy poczty otrzymywali prowizję
od każdej operacji wykonanej na korzyść kasy. Były one wypłacane jednorazowo, pod koniec
roku. To budziło kontrowersje. Wprawdzie PKO płaciła poczcie niemałe sumy, ale inne banki
widziały w takim wykorzystaniu sieci placówek nieuzasadniony przywilej banku państwowego.
Ponadto PKO dysponowała kilkoma oddziałami: w Poznaniu (od 1921 roku), Katowicach (od
1922 roku), Krakowie (od 1924 roku), Łodzi (w latach 1925–1926 i ponownie od 1930 roku),
Wilnie (od 1929 roku), Lwowie (1930) i Gdyni (od 1938 roku). Centralę banku stanowił gmach
w Warszawie, specjalnie w tym celu wzniesiony w 1922 roku na rogu ulic Jasnej
i Świętokrzyskiej (dziś jest siedzibą Poczty Głównej).
KAPITAŁ POTRZEBNY
OD ZARAZ
W drugiej połowie lat trzydziestych akcja oszczędnościowa podejmowana przez PKO nabrała
szczególnego znaczenia i znalazła się w samym centrum polskiej polityki gospodarczej. Złożyło
się na to kilka okoliczności. Jednym ze skutków pierwszej wojny światowej i wywołanej nią
nierównowagi w finansach światowych był deficyt wolnego kapitału. O ile w XIX wieku, a także po
1945 roku, duże ilości kapitału poszukiwały możliwości inwestowania, o tyle w okresie
międzywojennym kapitał był dobrem rzadkim i deficytowym. Wojna i następująca po niej inflacja
zniszczyły całkiem pokaźne przed 1914 rokiem zasoby polskiego kapitału prywatnego. W latach
dwudziestych celem polskiej polityki gospodarczej było ściągnięcie do kraju kapitału
zagranicznego. Częściowo się to udało, ale wielki kryzys lat trzydziestych odwrócił tendencję
i kapitał zaczął się z Polski wycofywać. Zastępowano go do pewnego stopnia kapitałem
państwowym, stąd stopniowa etatyzacja gospodarki. Rządzący zdawali sobie jednak sprawę
z tego, że w rękach ludności pozostają pokaźne, choć rozproszone, zasoby kapitału w formie
tezauryzacji, czyli czegoś odłożonego na czarną godzinę. Po burzliwych doświadczeniach
poprzednich lat taka postawa była całkiem zrozumiała. Ludzie trzymali te środki
w najbezpieczniejszej formie, czyli w postaci złota. Zwłaszcza na terenie dawnego zaboru
rosyjskiego zasoby pozostających w prywatnych rękach złotych rubli carskich, czyli tzw. świnek,
uważano za bardzo pokaźne. Podobno w latach trzydziestych w Amsterdamie uruchomiono
(oczywiście nielegalnie) emisję złotych carskich rubli specjalnie na polski rynek. Po
doświadczeniach inflacji i hiperinflacji ludzie mieli prawo nie mieć zaufania do pieniądza
papierowego albo wkładów bankowych. Cenili sobie pewność, nawet za cenę rezygnacji z zysku
w postaci oprocentowania. Z ich punktu widzenia taka postawa była zatem racjonalna.
Z punktu widzenia całej gospodarki było to jednak zjawisko zdecydowanie negatywne.
Oznaczało, że w sytuacji niedoboru kapitału potężne środki są wycofywane z obiegu
gospodarczego. Przekonanie więc ludzi, że złoty jest solidny, zatem ukryte zasoby można
zmienić na gotówkę i zdeponować w banku, miało kluczowe znaczenie. Stawką było zasilenie
gospodarki niezbędnym zasobem kapitału. Oznaczało to jednak, że nie można robić nic, co
mogłoby podkopać zaufanie do rodzimej waluty. Dlatego podczas wielkiego kryzysu, kiedy wiele
państw dewaluowało swoje waluty, by pobudzić koniunkturę i poprawić konkurencyjność
własnego eksportu, Polska należała do złotego bloku i trwała przy konserwatywnej polityce
walutowej. W 1936 roku złoty blok się jednak rozpadł. Prezes Banku Polskiego płk Adam Koc
chciał dewaluacji złotego, zawieszenia jego wymienialności na złoto i dołączenia do kierowanego
przez Wielką Brytanię bloku szterlingowego. Minister skarbu i wicepremier Eugeniusz
Kwiatkowski uważał z kolei, że nie należy nic zmieniać, lecz jedynie wprowadzić reglamentację
walutową, czyli zakaz posiadania obcych walut. Ostatecznie władze zdecydowały się na tę
konserwatywną opcję. Głównym powodem takiej decyzji była obawa przed podkopaniem
zaufania do złotego. W sumie ta polityka nie przyniosła zamierzonego skutku, ale warto rozumieć
jej motywy i mechanizmy.
DALSZE LOSY PKO
W 1939 roku Henryk Gruber przekroczył granicę rumuńską i udał się do Francji. W 1940 roku
wyjechał do Argentyny, gdzie stanął na czele argentyńskiej filii PKO SA – Banco Polaco.
Zrezygnował z funkcji dwa lata później i podjął pracę w argentyńskich towarzystwach
ubezpieczeniowych. Na emeryturę odszedł w 1965 roku. Zmarł w 1973 roku w Buenos Aires.
Po wybuchu wojny naturalną reakcją ludzi były próby wycofania oszczędności. To było
niemożliwe, bowiem bank nie przechowywał gotówki w ilości niezbędnej do sprostania temu
wyzwaniu. Niemcy początkowo zamierzali zlikwidować PKO, jednak pozostali w kraju
pracownicy banku czynili starania o utrzymanie tej instytucji. Ostatecznie władze zgodziły się na
ograniczoną działalność kasy kontrolowanej przez Niemców na terenie Generalnego
Gubernatorstwa. Właścicielom książeczek stopniowo i w ograniczonym zakresie pozwalano
podejmować zgromadzone przez nich środki.
PKO, reaktywowana po wojnie, w grudniu 1948 roku została postawiona w stan likwidacji.
Majątek, tradycję, a nawet w pewnym sensie nazwę przejęła utworzona w tym czasie
Powszechna Kasa Oszczędnościowa, działająca do 1975 roku. Wówczas została wcielona do
Narodowego Banku Polskiego w ramach planu koncentracji całej bankowości. Ze względów
marketingowych wciąż używano jednak nazwy książeczka PKO. W 1987 roku w ramach
kolejnej reformy PKO ponownie wydzielono ze struktur NBP i nazwano ją Powszechną Kasą
Opieki Bank Państwowy (PKO BP). W 2000 roku, po przekształceniu banku w jednoosobową
spółkę skarbu państwa, zmieniono rozwinięcie skrótu jako Powszechna Kasa Oszczędnościowa
Bank Polski.
Artykuł na zasadach i Creative Commons CC BY Uznanie autorstwa 3.0 Polska






Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu „Patriotyzm Jutra”



